2008-12-31

Wina dajcie!

W kraju przodków to było (i jest) nie do pomyślenia: picie w pracy, a na dodatek potem jazda autem. A tu jak jest okazja to jest i szampan, i wino. Popijamy, gadamy, potem się lepiej pracuje. A jak będzie się fantastycznie jeździło (gdyby jeszcze nie sypali solą dróg na umór, to by się tańczyło na drogach, w tym zamarzającym dziś rano deszczyku).

fot. Internet

Napisałem powyżej, że nie do pomyślenia, ale to oczywiście oficjalnie "nie do pomyślenia", bo nieoficjalnie, to jak wiadomo, różnie bywa ;). Nie wspominając na czym się kończy picie tu, a na czym się kończy tam.

A z tymi okazjami to nie tak, że poza nimi panuje grzeczna abstynencja. Idziemy na roboczy ehm, lunch (deżenee) do restauracji (nie że takie burżujstwo, tylko normalnie, ale można by powiedzieć że cały ten kraj to jedno wielkie burżujstwo), no to bez wina nie przejdzie. W restauracji jak w restauracji, ale nawet na stołówkach w instytucjach jest wino do obiadku albo piwo jak kto musi.

Na koniec jeszcze jedna obserwacja: spotkanie rodziców w przedszkolu - rodzice popijają zbiorowo grzańca a dzieci to widzą bo też zostały przyprowadzone. I może się przy takiej okazji dzieci uczą, że alkohol to się pije kulturalnie i z umiarem. Czy to jest możliwe w Polsce?

2008-12-10

Belval

Na południu Luksemburga kwitł niegdyś przemysł ciężki. Największe miasto na południu - Esch-sur-Alzette jest nadal centrum produkcji stali w kraju, a jednym z największych pracodawców jest koncern Arcelor. Jednak produkcja została zredukowana i część infrastruktury stoi nieużywana.

Trwa adaptacja tych terenów na centrum handlowe, uniwersyteckie i rozrywkowe Belval. Można tam aktualnie oglądać, nieużywane już, stare, wielkie piece hutnicze sąsiadujące z nowoczesnymi budynkami. Wejść bliżej, pomiędzy te żelazne zamki nie można z wielu powodów (chociażby bezpieczeństwa) - a takie to malownicze miejsce :).
Jedno zdjęcie przeszło małą adaptację treści (poza zwykła obróbką). Które?

2008-12-08

Mullerthal

Krótki, ale jakże satysfakcjonujący był ten niedzielny spacer między Mullerthal a Consdorfem w Małej Szwajcarii luksemburskiej. W okolicy jest sporo ciekawych szlaków wśród skał, wąwozami, przez mostki, wodospady...

Kiedyś byłem na podobnym spacerze, ale nieco dłuższym, szlakiem z Beaufort. Polecam.

Link

2008-12-04

Przegląd

  • Sezon choinkowy trwa, niektórzy trochę przesadzają z ilością. W Grevenmacher zatrzymano ciężarówkę z choinkami, która ważyła łącznie ponad 8 ton, zamiast dopuszczalnych trzech i pół.

2008-12-03

West Side Village

Budują zawzięcie drugą część kompleksu budynków West Side Village (w jednym z tych już używanych ma biuro firma, w której pracuję). Dzięki ciężarówom z budowy droga dojazdowa ciągle przybłocona. Ale muszę przyznać, że chyba codziennie przejeżdża samochód czyszczący jezdnie i tylko dzięki temu drogi nie wyglądają jak autostrada Lena z Moskwy do Jakucka ;)

2008-12-01

Bazar International

W ostatni weekend byłem chwilę na bazarze międzynarodowym. Zorganizowany w halach LuxExpo ze stoiskami z różnych krajów. Przypominały bardzo te z mojej poprzedniej wizyty parę (?) lat temu. Wstęp wolny, parking zapchany całkowicie.







2008-11-28

Brx

Rano na autobus. Dojedzie na dworzec o 9:55, pociąg do Brukseli o 10:24. Tiaa... jeśli nic po drodze nie wyskoczy. No i wyskoczyło: na jednym ze skrzyżowań autobusowi zajechała drogę mała ciężarówka służb drogowych, z naczepą. Naczepa skosiła lusterko i wbiła się w małe okienko kierowcy. I tyle było jechania - kierowca zajął się oględzinami wspólnie z drużyną drogowców, a pasażerowie sobie wyszli, bo nie wyglądało na to, żeby autobus się gdziekolwiek wybierał w najbliższym czasie.

No to z buta w dalszą drogę na dworzec przez most Adolfa, potem dwa przystanki okazyjnym autobusem i w okolicach 10:05 udało się dotrzeć do kasy dworca głównego. W pociągu było pustawo, pasażerka przy drugim oknie przez większość trasy miała na stoliczku przed sobą rozłożone papiery, nad czymś pracowała, albo coś studiowała.


W Lux śniegu nie było, poza smutnymi resztkami po kątach. Ale w Belgii, za Arlon, było raczej zimowo i mgliście. Po drodze trochę ludzi wsiadało na każdej stacji, zwłaszcza w Namur. Tam już śniegu nie było wcale.

Do Brukseli pociąg zawitał o czasie. Z dworca Schuman wyszedłem przez podziemne przejście wspólne z metrem pod sam główny budynek Komisji Europejskiej (Berlaymont).




O 14:45 odbyłem rozmowę z komisją z Komisji ;) A wcześniej udało mi się znaleźć przyjemne miejsce, żeby coś zjeść (bo to już najwyższy czas był na dejeneur). Dawali włoską pizzę i gadali między sobą po włosku, ale z klientami raczej po francusku.

Przed jednym z budynków trwała demonstracja w sprawie Rose Kabuye. A ja zrobiwszy kilka zdjęć okolicy, wszedłem w podziemia dworca kolejowego.

W drodze powrotnej było pełno ludzi. Facet po czterdziestce (chyba fan metalu) siedział sobie i oglądał film na przenośnym odtwarzaczu DVD z podłączonym pendrajwem. Inny, na oko nieco starszy, zapamiętale klikał myszką podłączoną do laptopa. Jedna dziewczyna robiła notatki, inna czytała Elle i zaglądała do komórki. Dawno nie jeździłem pociągami...

Powoli robiło się luźniej. W Arlon przesiadka do innego, podstawionego pociągu (z powodu remontu torów). Do Lux dotarłem po zmroku.

2008-11-26

Śnieg!

W niedzielę zaczęło się niewinnie - śnieg popadywał leniwie, ledwo co go leżało. A ja wybrałem się quadem na poszukiwania tego wczorajeszego na północ. Chyba bym musiał przejechać jeszcze wiele kilometrów, żeby go znaleźć, ale po drodze zaczął sypać dużo solidniej. Na tyle solidnie, że jak dotarłem do Mersch to warunki zaczęły przypominać te dzień wcześniej.


Buksujące w miejscu auta na podjeździe w kierunku północym, ślamazarny ruch na autostradzie i wyraźny brak typowego podejścia luksemburskich służb drogowych - sowitego sypania solą na zapas. Wracając białymi drogami na południe przez Kopstal natknąłem się w jednej z mniejszych miejscowości na niezłe zakorkowanie. W centrum, na stromszym fragmencie drogi auta stały w różnych kierunkach, niekoniecznie wzdłóż drogi. Powoli przejechałem przez to zamieszanie, a miejscowi tylko uśmiechali się szeroko na mój widok.

W międzyczasie potężnie zaparował mi wizjer w kasku (taka specjalna, podwójna, nieparująca szybka). Uchylenie niewiele pomagało, a bez osłony przy takich opadach jechać się nie da więcej niż 15km/h. Co jakiś czas też musiałem zagrzewać dłonie przy tłumiku, bo rękawiczki ciepłe, ale widać nie na taką zimę.

Następnego dnia znów przyszła odwilż. W piątek znów ma padać śnieg.

2008-11-23

Zima zaskoczyła...


Nieskomplikowany, sobotni wyjazd do Belgii po odbiór quada z serwisu zamienił się w przeprawę. Wcześniejsze prognozy zapowiadały śnieg, rano belgijskie radio straszyło nieprzejezdnymi drogami ale w Bertrange koło południa śniegu już nie było. Pojechaliśmy, i w okolice Limerle dotarliśmy bez problemów. Okolice te były co prawda dobrze zaśnieżone, ale drogi odgarnietę, brak dalszych opadów i temperatura w okolicy zera - drogi czarne.

Niestety zanim zaczęliśmy wracać śnieg zaczął znów sypać. Drogi szybko zrobiły się białe i śliskie. Jakoś jednak dotarliśmy na autostradę, ale najwyraźniej miejscowe służby drogowe czekały aż może śnieg przestanie padać... było równie biało i ślisko jak i na pozostałych drogach. Z obciążoną przyczepką przedni napęd ledwo dawał rady wdrapać się na wzgórza... A mieliśmy zabrać łańcuchy, ot tak, na wszelki wypadek.

Zjechaliśmy z autostrady, żeby quadem pojechać za autem, które z odciążoną przyczepką powinno pojechać swobodniej. Tak było, ale w Bastognie było naprawdę ciężko. Wiele samochodów nie dało rady wjechać pod górę po ulicach. A jak zobaczyliśmy zjazd na drogę N4 do Martelange, którą chcieliśmy dotrzeć do Luksemburga to zwątpiliśmy. Dziewiczy niemal śnieg nie zachęcał do skrętu. Przejechaliśmy kawałek dalej i zatrzymaliśmy się pod salonem Audi.


Niestety nie mieli łańcuchów. Ale wiedzieli gdzie w okolicy można je kupić. No to pojechałem quadem, który do takich warunków został stworzony. W sklepie łańcuchy jeszcze były.

Wróciłem, quada na przyczepkę, łańcuchy na koła... ale dlaczego nie da się napiąć ostatniego zaczepu tak jak na obrazku chociaż rozmiar dobry? Uprzejmy mechanik (taki co to zwozi rozkraczone auta) potwierdził, że tak może być. I faktycznie, łańcuchy nie spadły a my przejechaliśmy dzięki nim bez problemu niezły kawałek drogą N4 po śliskim śniegu.

W końcu dotarliśmy na tyle na południe, żeby można było zdjąć łańcuchy i pojechać w miarę normalnie dalej. Nawet pojawiły się pługi. Ale śnieg padał dalej i jak w końcu dotarliśmy do Bertrange to tam też już było całkiem biało i ślisko.

2008-11-20

Ferrari i Lamborghini

Pod oknami biura stały sobie dziś, krótko niestety, dwa ładne auta. Czerwone Ferrari 430 Scuderia i żółciutkie Lamborghini Murcielago. Zainteresowanie w biurze dosyć znikome. Zrobiłbym fotę (aut, nie braku zainteresowania), ale w takiej sytuacji w komórce bateria padła.