2008-12-31

Wina dajcie!

W kraju przodków to było (i jest) nie do pomyślenia: picie w pracy, a na dodatek potem jazda autem. A tu jak jest okazja to jest i szampan, i wino. Popijamy, gadamy, potem się lepiej pracuje. A jak będzie się fantastycznie jeździło (gdyby jeszcze nie sypali solą dróg na umór, to by się tańczyło na drogach, w tym zamarzającym dziś rano deszczyku).

fot. Internet

Napisałem powyżej, że nie do pomyślenia, ale to oczywiście oficjalnie "nie do pomyślenia", bo nieoficjalnie, to jak wiadomo, różnie bywa ;). Nie wspominając na czym się kończy picie tu, a na czym się kończy tam.

A z tymi okazjami to nie tak, że poza nimi panuje grzeczna abstynencja. Idziemy na roboczy ehm, lunch (deżenee) do restauracji (nie że takie burżujstwo, tylko normalnie, ale można by powiedzieć że cały ten kraj to jedno wielkie burżujstwo), no to bez wina nie przejdzie. W restauracji jak w restauracji, ale nawet na stołówkach w instytucjach jest wino do obiadku albo piwo jak kto musi.

Na koniec jeszcze jedna obserwacja: spotkanie rodziców w przedszkolu - rodzice popijają zbiorowo grzańca a dzieci to widzą bo też zostały przyprowadzone. I może się przy takiej okazji dzieci uczą, że alkohol to się pije kulturalnie i z umiarem. Czy to jest możliwe w Polsce?

Brak komentarzy: